piątek, 9 września 2011

Po prostu pech

Po szkole muzycznej, na przystanku czekałam na autobus. Przyszła jakaś młoda kobieta i spytał mnie czy będzie jechał jakiś autobus, odpowiedziałam tak, trójka. Po krótkim czasie przyjechał. Na przedzie nie miał żadnego numeru. Widząc, że kobieta wsiada właśnie do tego autobusu, poszłam za nią. Usiadłam z tyłu autobusu wiedząc, że wysiadam na ostatnim. Z początku autobus jechał dobrą trasą lecz potem zorientowałam się, że wjechał na skrzyżowaniu w niewłaściwą drogę. Ale dobra pomyślałam sobie, że zmienił trasę czy coś. Zatrzymał się na jednym z przystanków. Wszyscy wysiedli a ja zostałam. Odwrócił się do mnie i przez ramię powiedział: "koniec kursu". Zdezorientowana w pośpiechu wysiadłam z autobusu, zostawiając przy tym parasolkę na siedzeniu. Niestety przypomniało mi się dopiero wtedy, gdy zaczął padać deszcz. Pobiegłam szubko do autobusu-na szczęście jeszcze tam leżała. Po jej otworzeniu okazało się, że brakuję jednej części i jest bardzo krótka. To zmusiło mnie do jej złożenia. Zmoknięta dotarłam na przystanek, z którego odjeżdża mój autobus. Sprawdziłam, o której mogę się go spodziewać. Okazało się, że dopiero za pół godziny,  a przy korkach to tak z godzinę sobie posiedzę. Nie zwlekając zajęłam miejsce na przystanku. Mogło by się wydawać, że to już koniec przygód, lecz właśnie poczułam coś mokrego pod moją pupą. No właśnie usiadłam na mokrym miejscu i wyglądałam nieco dziwacznie. Pośpiesznie usiadłam w suchym miejscu. i sprawdziłam, która godzina. Zobaczyłam 4 nieodebrane połączenia od mamy. Oddzwoniłam i mama poinformowała mnie, że tata wraca z pracy i może mnie zabrać. Była prze szczęśliwa gdy zobaczyłam jego samochód. W wygodnym fotelu dojechałam do domu. Opowiadając, tę historię wszyscy się śmiali, ale mi wcale nie było do śmiechu. -.-

1 komentarz: